Stowarzyszenie Uniwersytet Trzeciego Wieku

Wędrując obrzeżami Poznania

Wędrując obrzeżami Poznania

 

29 marca 2019 r. członkowie sekcji turystyki odbyli wirtualną wędrówkę po obrzeżach stolicy Wielkopolski. Poznań podzielony jest na 42 jednostki administracyjne. Zazwyczaj odwiedzamy jego centrum, tym razem jednak wybraliśmy się do dzielnic najbardziej od środka miasta oddalonych.
Rozpoczęliśmy od wysuniętej najdalej na południe Głuszyny. To tutaj urodził się zasłużony podróżnik i odkrywca Paweł Edmund Strzelecki (1797-1873). Jego nazwiskiem ochrzczono dwa australijskie szczyty, jezioro, rzekę, miasteczko i całe górskie pasmo na tym kontynencie, ale w rodzinnej miejscowości niewiele go już przypomina.

Głuszyna może się też poszczycić jednym z najstarszych murowanych kościołów w Wielkopolsce (od 1296 r. prawie przez pięć wieków był kolegiatą, czyli siedzibą kanoników). Na przykościelnym cmentarzu pochowano kolejnego z wielkich Wielkopolan – Felicjana Sypniewskiego (1822-77) – wybitnego botanika, entomologa i przyrodoznawcę, który stworzył podwaliny malakologii (nauka o mięczakach) oraz zebrał jedną z największych kolekcji entomologicznych (ponad 10.000 eksponatów; dzisiaj rozproszona po świecie).

Głuszyna sąsiaduje z Krzesinami, w których stoi jeden z dwóch norweskich kościółków w Polsce. Nie jest tak stary jak Świątynia Wang, niemniej i on ma ciekawą historię, a z kościółkiem z Karpacza wiąże go fakt, że również został przeniesiony z innego miejsca.
Z południowych krańców Poznania przenieśliśmy się na północny-zachód, do Kiekrza. Góruje nad nim bryła kościoła wybudowanego nad jeziorem Kierskim, my jednak udaliśmy się w kierunku drugiego zbiornika zwanego Małym Kierskim.

To na jego brzegu rośnie drzewo potocznie nazywane różańcowym. Jest to miejsce jednego z objawień będących udziałem siostry Faustyny Kowalskiej. Obecnie prowadzi tu szlak spacerowo-medytacyjny zwany Drogą Świętej Faustyny.
Z Kiekrzem graniczy Strzeszyn i mamy tutaj kolejne poznańskie jezioro, co prawda mniejsze od Kierskiego, ale nieustępujące mu urodą.

Przy Plaży Strzeszynek warto zobaczyć Visual Park – działającą pod egidą ABC Gallery oryginalną galerię sztuki pod chmurką, w której m.in. zakotwiczyła wreszcie na stałe „Tężnia Sztuki” Roberta Kuśmirowskiego.

Ze Strzeszyna niedaleko już do Moraska, znanego hen poza granicami kraju jako miejsce upadku żelaznego meteorytu.

Wizytowaliśmy nie tylko rezerwat na Górze Moraskiej, ale również zaskakujący kompleks dworski, w którym osiemnastowieczną willę scholastyka (duchownego nadzorującego szkoły) oddzielono murem od przyklejonego do niej wielkiego, zrujnowanego pałacu.
Nie mogliśmy też pominąć wizyty w moraskim Muzeum Ziemi UAM i lapidarium kamieni, gdzie pięknie prezentuje się koło młyńskie z wykutym na obrzeżu napisem „Landsberg a.d. Warthe”.

W Radojewie zatrzymaliśmy się na chwilę przy pozostałościach dworu, w którym bywał Napoleon oraz pospacerowaliśmy po zapuszczonym parku z romantycznymi ruinami, rodowym cmentarzykiem von Treskowów i wzgórzami pokrytymi na przełomie kwietnia i maja łanami pachnącej kokoryczy.

Nie mogliśmy też ominąć Umultowa z wyjątkowej urody użytkiem ekologicznym o nazwie Łęgi Różanego Potoku.

W Naramowicach podziwialiśmy torfowiskowy rezerwat Żurawiniec. Nasyciwszy oczy krajobrazami opuściliśmy granice Poznania, aby już po pięciu kilometrach zatrzymać się przy Łysym Młynie, gdzie pod patronatem Nadleśnictwa Łopuchówko, w zrekonstruowanym budynku młyńskim działa Ośrodek Edukacji Leśnej.

Wędruje się do niego ciekawą ścieżką edukacyjną wytyczoną po drewnianych mostkach. W samym młynie działa też Centrum Ochrony Pachnicy Dębowej, a w laboratorium mieszczącym się na ostatnim piętrze można usłyszeć (i obejrzeć) mnóstwo ważnych informacji o kleszczach.

Podpoznańską wędrówkę zakończyliśmy w Starczanowie, gdzie trwa właśnie apogeum kwitnienia śnieżycy wiosennej. Na terenie Poligonu Biedrusko w 1975 r. założono rezerwat florystyczny o nazwie „Śnieżycowy Jar”. Jego skrajem prowadzi drewniana kładka spacerowa dostępna jedynie w weekendy i to tylko wówczas, gdy na poligonie nie są prowadzone manewry. Może się zdarzyć (zwłaszcza w piękną pogodę), że będziemy się po niej poruszać żółwim tempem, w dodatku otoczeni nieprzebranym tłumem. Mimo to warto się skusić. Biały, jak okiem sięgnąć, gęsto utkany kwiatowy dywan robi niesamowite wrażenie.
Odwiedziliśmy zaledwie siedem poznańskich dzielnic (Morasko – Radojewo tworzy wspólną jednostkę administracyjną) i dwa miejsca w bezpośredniej bliskości miasta, ale to na pewno nie ostatnie nasze poznawanie tajemnic stolicy Wielkopolski.
Tekst: Maria Gonta
Zdjęcia: Bogdan i Maria Gonta

Uwaga!
Następny wykład będzie dotyczył regiopolis z Meklemburgii w Niemczech, a konkretnie Rostocka. Zapraszamy więc na zagraniczną wycieczkę do miasta portowego, największego miasta Meklemburgii-Pomorza Przedniego, chociaż nie ono jest jego stolicą, bo funkcję tę sprawuje Schwerin.

 

 

powrót do strony głównej