Vivaldi jakiego nie znamy
15-03-2023 r.
Gdy pada nazwisko Vivaldi, automatycznie przywołujemy z pamięci – Cztery pory roku – cykl 4 koncertów skrzypcowych, znanych powszechnie w całości ewentualnie we fragmentach, wykorzystywanych przy wielu okazjach. Tym koncertem zakończymy spotkania z twórczością Antonio Lucio Vivaldiego, ale nim to nastąpi przyszedł czas na arie operowe w wykonaniu Cecilii Bartoli. Arie z oper, które wyszły spod ręki księdza komponującego z myślą o swojej muzie Annie Giraud. Opery te nie zostały wydane drukiem, a partytury – na szczęście- spoczęły w archiwach.
Cecilia Bartoli urodziła się 4 czerwca 1966 w Rzymie. Jako dziecko marzyła by zostać tancerką flamenco. Jednak rodzice – sopranistka Silvana Bazzoni i tenor Angelo Bartoli szybko odkryli prawdziwy talent córki. W wieku ośmiu lat Cecilia po raz pierwszy wystąpiła publicznie na deskach rzymskiej opery w roli pastuszka w „Tosce”. W 1982 roku rozpoczęła studia w Akademii Muzycznej św. Cecylii w Rzymie. Jest jedną z bardziej wyrazistych osobowości światowej wokalistyki, wielokrotnie nagradzaną tytułem wokalistki roku. Obdarzona rzadko spotykanym rodzajem głosu – mezzosopranem koloraturowym – z zadziwiającą lekkością i precyzją wykonuje wirtuozowskie koloratury, jak również fragmenty liryczne przepełnione uczuciem, w tym szaleńcze wybuchy bólu i wściekłości. Jej głos jest nadzwyczaj ekspresyjny, obejmuje niemal trzy oktawy.
Mogliśmy się o tym przekonać słuchając kilku arii z oper Vivaldiego , które śpiewaczka nagrała z Ensemble Matheus & Jean Christophe Spinosi – francuskimi specjalistami od muzyki barokowej. Bartoli jest miłośniczką muzyki XVIII wieku i świetnie się odnajduje wykonując utwory tego okresu. Nim arie z oper Vivaldiego znalazły się na płycie
„ Antonio Vivaldi” śpiewaczka spędziła wiele godzin na czytaniu partytur i konsultacjach z muzykami. Zebranie materiału trwało kilka lat. Ta żmudna, wymagająca cierpliwości i determinacji praca zaowocowała wyjątkową płytą.
Słuchając Cecili Bartoli mogliśmy się przekonać , że w stosunku do swojej muzy – Anny Giraud – Vivaldi był bardzo wymagający. Uczucie jakim ją darzył to już tylko ciekawostka biograficzna a wymagania wokalne stawiane wykonawczyni obowiązują do dziś. Śpiewaczka ma opinię osoby bezpośredniej, otwartej na kontakty z publicznością, pozbawionej cech divy czy primadonny. Przyznaje, że głos jest jej szefem, a ze śpiewaniem jest tak jak z chodzeniem – można pójść gdzie się tylko pragnie, ale trzeba wybrać odpowiednią drogę. Jak to dobrze, że na jej drodze znalazł się Antonio Lucio Vivaldi i jego twórczość.
Tekst: Jolanta Żuchowska
Zdjęcia: Krystyna Karcz