Maj pod znakiem Wilna
Pierwsze na Litwie hospicjum
Pierwszy majowy wykład z turystyki (10.05.2019) był próbą opowiedzenia o emocjach, jakie towarzyszyły tygodniowej wyprawie do Wilna, roboczo nazwanej misyjną. Wybrało się tam dziewięć osób, busem wyładowanym po dach darami dla wileńskiego hospicjum im. bł. Sopoćki. To jedyna taka placówka na Litwie. Powstała dzięki siostrze Michaeli Rak ze Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego, tej samej, która wcześniej przez wiele lat prowadziła gorzowskie hospicjum im. św. Kamila. Mało tego, aktualnie s. Michaela buduje w Wilnie oddział hospicyjny dla dzieci. Ma być otwarty jeszcze w tym roku.
Pomysł wyjazdu zrodził się w głowie Hanny Kaup. Jej apel o wsparcie dla podopiecznych wileńskiej placówki spotkał się z niespodziewanie licznym odzewem. Przez chwilę istniała obawa, że nie uda się wszystkiego zabrać, bus jednak okazał się wyjątkowo pojemny.
Pierwszy przystanek – Białystok
Po całodziennej podróży ekipa zatrzymała się na nocleg w Białymstoku. Następnego dnia, po krótkim spacerze wokół Pałacu Branickich (w poniedziałki wnętrza niedostępne), obejrzeniu archikatedry (także w środku) i wizyty na rynku z uśmiechniętym (dosłownie) ratuszem, trzeba było ruszać w dalszą drogę. Nie mogło się obejść bez odwiedzin w białostockiej siedzibie faustynek (popularna nazwa Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego). Mieści się ona w niewielkim drewnianym domku, w którym ostatnie lata życia spędził bł. ks. Michał Sopoćko, założyciel tego zgromadzenia, a wcześniej spowiednik zaliczonej w poczet świętych s. Faustyny Kowalskiej.
Jakkolwiek by na to nie spojrzeć, obie te postaci, podobnie jak obraz „Jezu, ufam Tobie”, powiązane były z wyprawą. Najściślejszy związek z nimi miały: białostocka Izba Pamięci ks. Sopoćki, wileński Domek Faustyny na Antokolu (jedyna pozostałość klasztoru, w którym mieszkała s. Faustyna) oraz dawna kapelania przy ul. Rossa (Rasų), gdzie w pomieszczeniach na parterze powstawał, pod dyktando Faustyny, obraz Jezusa Miłosiernego. Marcinowi Kazimirowskiemu pozował sam Michał Sopoćko. Miejsce pracowni malarskiej zajmuje dzisiaj kaplica św. Faustyny; na piętrze mieszka kilka sióstr ze Zgromadzenia. Tuż obok funkcjonuje hospicjum.
Wszystkie drogi prowadzą do s. Michaeli
Każdy ze spędzonych niezwykle aktywnie dni kończył się na rozmowach z s. Michaelą. Jej uśmiech i niespożyta energia są po prostu niewiarygodne. Mimo rozlicznych obowiązków, dla każdego znajduje chwilę odrębnego czasu, a ukochany Gorzów zajmuje w jej sercu specjalne miejsce. Wszędzie zresztą pełno gorzowskich akcentów – Droga Krzyżowa Jerzego Gąsiorka, wisząca na murze oddzielającym teren Zgromadzenia od dawnego kościoła wizytek oraz relikwiarze wykonane przez Zofię Bilińską to zaledwie kilka z nich.
Emocje towarzyszyły wyprawie nieustannie. Raz były gorzkie, przytłaczające (wizyta w Muzeum Ludobójstwa i na miejscu masowej kaźni w Ponarach), innym razem wzniosłe, patriotyczne (obchody Święta 3 Maja przy Mauzoleum Matki i Serca Syna na Rossie), ponownie smutne, ale budujące (odwiedziny w hospicjum), a kolejnego dnia entuzjastyczne, radosne, z łezką wzruszenia w oku (parada polskości z okazji Dnia Polonii i Polaków za Granicą). Trudno się w tym wszystkim tak zwyczajnie pozbierać.
Miasto uśmiechniętych aniołów i niezliczonych kościołów
Pomiędzy wyjściem, a powrotem do hotelu był oczywiście czas na zwiedzanie i o tym opowiadał drugi z majowych wykładów (24.05.2019). Josif Brodski (rosyjsko-amerykański poeta, laureat literackiego Nobla w 1987 r.) zwykł mawiać, że Wilno, to „miasto nieprzeliczonych aniołów na dachach nieprzeliczonych kościołów”, jednak najbardziej znany jest Czarny Anioł z wileńskiej Rossy (od 1903 r. pilnuje grobu Izy Salmonowicz; niedawno rzeźba została odnowiona). Już w XXI wieku na stołecznych ulicach gromadnie pojawiły się aniołki koloru białego. Jest ich co najmniej 200. Wylądowały tu w ramach projektu „Vilnius žemai skraidančių angelų miestas” czyli „Wilno miasto nisko latających aniołów”. Przysiadły nawet na banerach powitalnych miasta.
Obowiązkowych punktów zwiedzania Wilna jest całkiem sporo. Chcąc zobaczyć przynajmniej część z nich, trzeba się mocno sprężać. Z pewnością nie można ominąć najbardziej fotogenicznego miejsca, jakim okrzyknięto Wzgórze Gedymina z ruinami tzw. zamku górnego. U jego stóp rozłożyła się katedra, w której spoczął polski król Aleksander Jagiellończyk, dwie żony Zygmunta Augusta (Elżbieta Habsburżanka i Barbara Radziwiłłówna) oraz serce Władysława IV. W katedralnym wnętrzu wyróżnia się szczególnie kaplica św. Kazimierza.
Z katedrą sąsiaduje niedawno odbudowany Pałac Władców (część niegdysiejszego zamku dolnego). Warto poświęcić trochę czasu na obejrzenie prezentowanej w nim ekspozycji, a potem wyruszyć na Stare Miasto. Zapuszczając się w uliczki i zaułki nie ominęliśmy miejsc związanych z Mickiewiczem, Słowackim, Ruszczycem i wieloma innymi Polakami. Jest ich tutaj tak wiele, że nawet w trakcie kilkudniowego pobytu, nie sposób wszystkie odwiedzić.
Szczególnie bliska polskim sercom Ostra Brama zyskała podczas naszego pobytu wyjątkową oprawę. Pod nią kończył się przemarsz biało-czerwonego pochodu zorganizowanego z okazji Dnia Polonii. W trakcie celebrowanej spod obrazu MB Ostrobramskiej uroczystej mszy, śpiewali członkowie Zespołu Pieśni i Tańca Śląsk (przybyli na obchodzoną dzień później 200-setną rocznicę urodzin Stanisława Moniuszki).
Człowiek ma prawo mieszkać nad Wilenką, a Wilenka przepływać obok człowieka
Z Gotyckiego Zakątka (mianem tym ochrzczono fragment Starego Miasta z kościołem św. Anny – niezrównanym przykładem płomienistego gotyku i pobernardyńską świątynią św. Franciszka) udaliśmy się na położone na drugim brzegu Wilenki Zarzecze, zamieszkiwane dawniej przez biedotę, dziś będące jedną z najmodniejszych i najdroższych dzielnic Wilna. W 1997 r. proklamowano tu niezależną Republikę Zarzecza (Užupio Res Publica), rzec by można – państwo w państwie, bo ma własny hymn, herb, konstytucję, prezydenta, premiera i ambasadorów. Tutaj człowiek ma konstytucyjne prawo być nieznanym i niewybitnym, ale nie posiada prawa do przemocy. Pies ma prawo być psem, natomiast „kot nie musi kochać swego gospodarza, ale w trudnej chwili powinien mu pomóc.” Człowiek może również „czasem nie wiedzieć o tym, czy ma obowiązki” oraz „umrzeć, lecz nie jest to jego obowiązkiem”. To tylko niektóre spośród 38 artykułów zarzeczańskiej konstytucji, której pełen tekst, przetłumaczony na ponad 50 języków, można przeczytać na tablicach przymocowanych do muru przy ul. Paupio (Popławskiej).
Szynel Wiwulskiego
Na ścianie jednego z domów przy ul. Zarzeczańskiej, 10.01.2019 (w 100. rocznicę śmierci) odsłonięto nietypowy pomnik poświęcony Antoniemu Wiwulskiemu. Nosi on nazwę Szynel Wiwulskiego i opowiada (na załączonej tablicy) autentyczną historię ze stycznia 1919 r., kiedy to Wiwulski, pełniący wartę przy kwaterze Samoobrony Wileńskiej, oddał własny płaszcz swojemu zziębniętemu zastępcy. Wracając do domu, sam zmarzł okrutnie. Po tygodniu (10.01.1919) pokonało go zapalenie płuc. Antoni Wiwulski (1877-1919) to jeden z najwybitniejszych architektów i rzeźbiarzy na Litwie, autor m.in. pomnika Grunwaldzkiego w Krakowie i pomnika Trzech Krzyży w Wilnie. Właśnie spod tych górujących nad miastem krzyży roztacza się najpiękniejszy widok na miasto.
Park Europy i tajemnicze jaja Abakanowicz
Jeszcze tylko ponowna wizyta w dzielnicy Antokol, bo bez obejrzenia barokowego cacka wypełnionego dwoma tysiącami stiukowych rzeźb, czyli kościoła Piotra i Pawła, nie można powiedzieć, że było się w Wilnie. Wyjątkowej urody są także rzeźby sepulkralne na cmentarzu antokolskim. Spacerując tamtejszymi alejkami człowiek czuje się, jakby odwiedzał galerię sztuki.
Interesująca galeria rzeźb pod otwartym niebem znajduje się także w oddalonych o kilkanaście minut jazdy od stolicy Joneikiszkach. Wybraliśmy się tam specjalnie, aby obejrzeć rzeźbę Magdaleny Abakanowicz zatytułowaną „Przestrzeń nierozpoznanego wzrostu”. Jest przedziwna, bo niby jedna, a składająca się z 22 oddzielnych elementów, przypominających różnej wielkości kamienne jaja. Omszała, doskonale wtopiona w otoczenie, zrobiła na nas niesamowite wrażenie.
W Parku Europy, bo tak nazywa się to miejsce, na przestrzeni 55 ha stoi ponad 100 rzeźb i artystycznych instalacji wykonanych przez bardziej lub mniej znanych artystów z całego świata. Jedna z nich wpisana została do Księgi Rekordów Guinnessa. To liczący sobie 700 m długości labirynt nazwany „Drzewem Informacji”, zbudowany z ponad 3.000 używanych (koniecznie radzieckich) telewizorów. Park powstał z inicjatywy litewskiego rzeźbiarza Gintarasa Karosasa. Został umiejscowiony w pobliżu jednego z geograficznych środków Europy, stąd jego nazwa. Ciekawostką jest, że w trasę do Wilna można wybrać się tak, aby po drodze odwiedzić inny geograficzny środek naszego kontynentu, w podlaskiej Suchowoli.
Tak naprawdę emocji towarzyszących misyjnej wyprawie nie da się dokładnie opowiedzieć, niemniej prowadząca wykłady z turystyki starała się przekazać słuchaczom jak najwięcej z nich. Czy się udało? O to trzeba zapytać słuchaczy UTW.
Warto wiedzieć: W trakcie prac wykopaliskowych prowadzonych w ostatnich latach na Górze Gedymina (góra zamkowa) odkryto szczątki 20 powstańców styczniowych, straconych przez „wieszatiela” Murawjowa, w tym przywódców tego zrywu – Zygmunta Sierakowskiego i Konstantego Kalinowskiego. We wrześniu tego roku mają być uroczyście pochowane w kaplicy centralnej na wileńskiej Rossie. Jeszcze tego nie wiedzieliśmy, kiedy obserwowaliśmy, jak wre w niej remont.
Na kolejny, ostatni w tym roku szkolnym wykład zapraszam dopiero 14 czerwca. Będzie to pierwsza część opowieści o francusko-hiszpańskich wojażach. Pozostałe – po wakacjach
Tekst i zdjęcia: Maria Gonta
Z ostatniej chwili: 7 czerwca 2019 o godz. 17:00 w Café Dziki Bluszcz (ul. Wełniany Rynek 6) odbędzie się wernisaż fotografii Hanny Kaup zatytułowany „…jak siebie samego…” Zdjęcia zostały wykonane w wileńskim hospicjum podczas opisywanej powyżej wyprawy misyjnej. Po wernisażu zaplanowano spotkanie z s. Michaelą Rak. Odbędzie się ono w Jazz Klubie Pod Filarami. Wstęp wolny. Mile widziane datki na budowę hospicjum dla dzieci.
powrót do strony głównej