Stowarzyszenie Uniwersytet Trzeciego Wieku

Wycieczka do Międzyrzecza, Pszczewa i Rokitna

Międzyrzecz – Pszczew – Rokitno
wycieczka do Polski przed rozbiorami.

muryPrzed murami zamku w Międzyrzeczu.

Na wiosenną wycieczkę sekcja „Rozmowy o książkach” pojechała w dniu 26 kwietnia 2016 r. do Międzyrzecza, Pszczewa i Rokitna, czyli do miejscowości, które do II rozbioru Polski w 1793 roku znajdowały się w granicach państwa polskiego. Potem włączone zostały do Prus (Niemiec) i pozostawały w granicach tego państwa do 1945 roku.
plan

Przed makietą miasta Międzyrzecz

Międzyrzecz – miasto Polaków, Niemców i Żydów

Wycieczkę rozpoczęliśmy od muzeum. W sali konferencyjnej z najpiękniejszymi portretami trumiennymi przywitał nas dyrektor Andrzej Kirmiel. Jest on najlepszym znawcą historii Żydów na terenie Ziemi Lubuskiej, a więc opowiedział nam, jak to było, gdy w Międzyrzeczu, Gorzowie i na całym terenie naszego województwa obok Polaków i Niemców żyli Żydzi. Na planszach pokazał zachowane pamiątki i cmentarze narodu, który na skutek wojennych, a także powojennych decyzji na naszym terenie w zasadzie przestał tu mieszkać.

 

muzeum

Zwiedzanie muzeum.
Następnie pod kierunkiem dwojga przewodników zwiedziliśmy ciekawe międzyrzeckie muzeum. Szczególną naszą uwagę przyciągnęły dwie makiety w modelami miasta, obrazujące jego przemiany przez wieki.

muzeum

Na ścianach portrety trumienne.

Na portretach trumiennych oglądaliśmy wizerunki częściej Niemców niż Polaków, którzy przyjęli polskie obrzędy związane z pogrzebem, w tym malowanie wizerunków zmarłych.

muzeum

Podziwiamy bogate zbiory muzeum.

Z sentymentem oglądaliśmy przedmioty zgromadzone w części etnograficznej, bo wielu z nich używali nasi dziadkowie lub rodzice, a niektóre nawet znajdowały się w naszych gospodarstwach.

zamek

Wyjście z zamku.

Potem poszliśmy do zamku Kazimierza Wielkiego, czyli niedużego założenia obronnego. Teraz zamek nie broni już ani granic, ani grodu, ale jest miejscem imprez i kulturalnych zdarzeń. Stoły ustawione na bastejach wprost zapraszały do grillowania, a wielki podwórzec do pojedynków rycerzy lub do występów artystów.
Niestety, tego dnia pogoda była fatalna, siąpił deszcz, było zimno i nikomu nie chciało się spacerować po mieście. Mimo to chętni wybrali się na krótki spacer na rynek, aby zobaczyć kamieniczki, klasycystyczny ratusz z polskim herbem i kościół.

Pszczew z biskupim rodowodem, Polakami i Niemcami obok siebie

Wizytę w Pszczewie rozpoczęliśmy od rzucenia okiem na jezioro Szarcz, bo spacerem krótkiego pobytu nazwać nie można. Wielkie jezioro, ładnie zagospodarowane, z bogatą ofertą noclegową na pewno przyciąga turystów, ale nie tego dnia, podczas deszczu i wiatru. Mimo tych przeciwności zobaczyliśmy wypoczynkową ofertę Pszczewa.

kosciol

Wnętrze kościoła w Pszczewie.

Drugi punkt pobytu – wizyta w kościele pw. Marii Magdaleny. W tym zabytkowym, zawsze katolickim kościele przywitał nas ks. proboszcz Stanisław Klich, który dawniej pracował w Gorzowie, był więc znany i on także znał niektórych członków naszej wycieczki. Opowiedział o historii kościoła, o katolikach zawsze dominujących w Pszczewie, miejscowości przez wieki należącej do biskupów poznańskich, o współżyciu, ale i o konfliktach z protestantami. Pokazał zabytkowe obiekty kościoła, mówił o planach związanych renowacją i o kosztach z nią związanych. Dołożyliśmy się drobnymi datkami.

dom szewca

Dom Szewca w Pszczewie.

Dom Szewca na pszczewskim rynku jest jednocześnie muzeum z pamiątkami historycznymi tej miejscowości. Zobaczyliśmy czarną kuchnię i warsztat szewski z pełnym wyposażeniem w kopyta, które dawniej służyły szewcom do szycia butów. Oprowadzała nas po tym muzeum bardzo sympatyczna przewodniczka. Dziękujemy.

obiad

Wspólny obiad.

Następny punkt naszej wycieczki w Pszczewie to Folwark. Tak nazywa się gospodarstwo agroturystyczne Żanety i Łukasza Robaków. Tam mieliśmy zamówiony obiad oraz zaplanowane spotkania. Obiad był bardzo dobry, obfity, ładnie podany. Potem kawa lub herbata i pyszne ciasto. Rozgrzaliśmy się przy tym jedzeniu, a niektórzy także przy lampce wina z miejscowej winnicy.

obiad

Słuchamy opowieści.

Pierwszą rozmówczynią była pani Irena Goltz, współautorka książki „Dawno temu w Pszczewie”. Książka opowiada o dziejach miejscowości i o losach ludzi z polskimi korzeniami, którzy przed wojną mieszkali w niemieckim Pszczewie. Pani Irena urodziła się w 1937 roku w Pszczewie. Ale jej ojciec znany tu jako Polak, nie mógł znaleźć odpowiedniej pracy, więc wkrótce po jej urodzeniu rodzina przeniosła się pod Hamburg, gdzie mieli bardzo dobre warunki do życia. Tyle że przyszedł 1939 roku i ojca wzięto do wojska. Wtedy matka z dwiema córkami wróciła w rodzinne strony do Pszczewa. Dla pani Ireny, choć wychowana była w domu z polskimi korzeniami, pierwszym językiem był język niemiecki, a do pierwszych klas chodziła do niemieckiej szkoły. Dopiero gdy tu nastała Polska, jej rodzice mogli w pełni przyznać się do polskości. Bez problemów otrzymali obywatelstwo polskie, a zdaniem pani Ireny wśród dzieci pochodzenie nie miało wpływu na kontakty i zabawy. W książce pani Irena wspomina dzień wkroczenia Armii Czerwonej, który zapamiętała jako 9-letnia dziewczynka.

robak

Łukasz Robak i Irena Goltz

Drugim rozmówcą był Łukasz Robak, właściciel Folwarku. Opowiedział o swojej drodze z Kielecczyzny na Ziemię Lubuską, o trudnej decyzji kupna dawnego majątku w latach 90-tych strasznie zdegradowanego przez PGR, o wielkiej pracy włożonej w remont i stworzenie tu eleganckiego hotelu z restauracją i obiektami sportowymi, np. kortem tenisowym pod dachem. Jest tu również winnica, a będzie znacznie większa. Plany pana Łukasza wiążą się ze stworzeniem w dawnych folwarcznych zabudowaniach wygodnego miejsca do życia dla osób starszych. Bardzo nam się podobało w Folwarku, a przede wszystkim zaimponowała nam przebojowość właściciela, jego pomysłowość i pracowitość. Kilka osób pytało, czy już można się zapisywać do jego ośrodka dla osób starszych.
Zrobiliśmy mały spacer po otoczeniu hotelu i restauracji, ale ani pogoda nie sprzyjała, ani czas nam nie pozwalał na dłuższy pobyt. Zainteresowani obiecali przyjechać ponownie.

Rokitno – tu trzeba wrócić.

rokitno

Przed polowym ołtarzem w Rokitnie
Mało zostało nam czasu na sanktuarium Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej w Rokitnie, a więc byliśmy tam krótko. Modlitwa, ofiara na kościół, spacer wokół kościoła. Niestety, pogadankę o kościele i obrazie oraz zwiedzenie muzeum odłożyliśmy na następny rok.

***

Do Gorzowa wróciliśmy o zaplanowanej godzinie 18.00 zadowoleni z obejrzenia miejscowości położonych niedaleko Gorzowa, a tak odmiennych. Ważne też, że mieliśmy możliwość spotkania się i rozmów z ciekawymi ludźmi. Podróż ta przybliżyła nam zarówno historię tę dość odległą, bo przedrozbiorową, jak i nowszą, związaną z przynależnością tych miejscowości do Niemiec. Zobaczyliśmy także, jak młodzi ludzie wykorzystują możliwości, jakie niesie im współczesność.

Tekst: Krystyna Kamińska
Zdjęcia: Czesław Ganda
powrót do strony głównej