Spotkanie z rzeźbiarką Zofią Bilińską
Sekcja „Rozmowy o książkach” marcowe zajęcia odbyła nie w UTW, a w Miejskim Ośrodku Sztuki. Trwała tam wystawa rzeźb Zofii Bilińskiej, którą słuchacze najpierw wnikliwie obejrzeli, a potem spotkali się z autorką. Na wystawie prezentowane są rzeźby kameralne, medale, plakiety, rysunki oraz niektóre modele lub zdjęcia dużych rzeźb plenerowych. W Gorzowie stoi kilka dużych prac Zofii Bilińskiej: Fontanna Pauckscha na Starym Rynku, „Macierzyństwo” z marmuru w parku obok Muzeum, Czarownica na Studni Czarownic, figury sławnych gorzowian: Papuszy, Pawła Zacharka i Jana Korcza, „Panny” na Kłodawce w Parku Róż, „Ptaki” obok Białego Kościółka, na cmentarzu przy ulicy Warszawskiej Pomnik Więźniarek z Ravensbrück, a na cmentarzu przy ul. Żwirowej – Pomnik Ofiar Stalinizmu i rzeźby nagrobne. Spod jej ręki wyszły też rzeźby Gołębiarki oraz figur na fontannie w Sulęcinie, Sukiennika w Świebodzinie, Pomnik Osadników w Gliśnie, a także kilka prac w województwie zachodniopomorskim.

Zofia Bilinska, Marta Gendera – dyr. MOS i Gustaw Nawrocki – kurator wystawy.
Potem był czas na ciekawą rozmowę z Zofią Bilińską o jej życiu i artystycznych dokonaniach. Szczegółowo opowiedziała o technice tworzenia rzeźb z brązu na tzw. wosk tracony, o tym, że artystce potrzebny jest nie tylko talent, ale wytrwałość w pracy i znajomość techniki. Słuchacze wyrazili podziw dla kruchej kobiety, która podejmuje się tworzenia wielkich monumentów. Być rzeźbiarką to trudna i brudna praca, ale dająca dużo satysfakcji.
Zofia Bilińska tak wspominała czas tworzenia Marii z Fontanny Pauckscha: „Postać Marii sprawiała mi najwięcej kłopotów. Samo dotarcie do twarzy na wysokości ponad trzech metrów wymagało sprawnego biegania po rusztowaniu i odwagi w posługiwaniu się wieloma narzędziami. Co najmniej pięć razy zmieniałam ruch postaci, co wiązało się z przestawianiem nóg, pochyleniem głowy, gestów rąk. Czasami wpadałam w rozpacz i przerażenie, że nie podołam, że się załamię, ale – o dziwo – nigdy nie żałowałam decyzji o przyjęciu zadania. Gdy po wielu zmaganiach z konstrukcją postać była już w takim ruchu, który pozwalał dopracować detale, czułam się jak zwycięzca po trudnym boju.
Było to ciekawe artystyczne spotkanie.
Zdjęcia: Jacek Buczyński i Maria Gonta