Stowarzyszenie Uniwersytet Trzeciego Wieku

Rostock – meklemburskie regiopolis

Rostock – meklemburskie regiopolis

 

Kwietniowy wykład z turystyki (12.04.2019) dotyczył pięknego nadbałtyckiego miasta, które polscy turyści traktują nieco po macoszemu, ograniczając się najczęściej do wizyty w rostockim terminalu promowym

 

Z tego miejsca najlepiej wyruszać na podbój duńskiej wyspy Zelandia, ale nie tylko, ponieważ jest to najważniejszy niemiecki port obsługujący wielkie statki wycieczkowe. Tym razem prawie darowaliśmy sobie portowe atrakcje, skupiając się na wspaniałych dziełach ceglanego gotyku.

Hanzeatyckie miasto Rostock w 2018 r. świętowało swoje 800-lecie. Powstało nad brzegiem rzeki Warnawy (niem. Warnow), około 12 km od jej ujścia do Bałtyku. Ponad wiek później, po kupieniu małej rybackiej wioski Warnemünde, uzyskało bezpośredni dostęp do morza. Dziś jest największym miastem Meklemburgii-Pomorza Przedniego (stolicą został dwukrotnie mniejszy Schwerin). Jest też pierwszym w całych Niemczech regiopolis (miasto, które nie mając cech metropolii, spełnia jednocześnie kryteria określające je jako siłę napędową regionalnego rozwoju oraz posiada zdecydowanie ponadregionalne znaczenie).

 

Wędrówkę po mieście rozpoczęliśmy od Nowego Rynku (Neue Markt) z oryginalną fontanną i ładnymi kamieniczkami.

Ponieważ spora część zabudowy ucierpiała podczas 21 nalotów dywanowych, jakie spadły na miasto w latach 1940-44, tylko sześć kamienic pochodzi z czasów hanzeatyckich. Resztę odbudowano w uproszczonym wariancie.

 

Naprzeciwko stoi gotycko-barokowy ratusz.

Choć wcale na to nie wygląda, jest najstarszym świeckim budynkiem w Rostocku. Jego ceglany szczyt pamięta wiek XIII, barokową fasadę dobudowano po 1718 r.

 

Warto przyjrzeć się uważniej filarom przy głównym wejściu. Wokół jednego z nich okręca się owiany legendami ni to wąż, ni to węgorz.

W obrębie Starego Miasta stały niegdyś cztery gotyckie kościoły parafialne. Do dziś zachowały się trzy. Najstarszy spośród nich – kościół św. Piotra z 1252 r. – ma też najwyższą wieżę (117 m).

 

Najbardziej intrygująca jest bryła kościoła św. Mikołaja (1260-1312).

Nie pełni on już dzisiaj funkcji sakralnych, a poprzetykany siecią okien dach świątyni robi niesamowite wrażenie.

 

Kryją się tam mieszkania i pracownie artystyczne.

 

Największy z tej czwórki jest kościół mariacki (Marienkirche) – bazylika katedralna zwana „pierwszą damą Rostocku” (1265-1454) z cennym wyposażeniem.

Weszliśmy do środka, a tam nie wiadomo na co pierwsze spojrzeć.

 

Przebogate drzwi do zakrystii, wmurowane w ściany tablice epitafijne, okazałe kaplice grobowe… Spośród nich naszą uwagę skupił misternie zdobiony grobowiec rodziny von Heynen i grobowiec Mannów – duży ale skromny. Pierwszym, którego w nim pochowano był Siegmund Mann, protoplasta kupiecko-literackiego rodu, dziadek jednego z najwybitniejszych niemieckich pisarzy, Thomasa Manna.

 

Żeby ogarnąć okiem przepiękny prospekt organowy z przyklejoną do niego od dołu lożą książęcą i podtrzymującymi całą konstrukcję ławami profesorskimi, najlepiej stanąć w okolicy równie monumentalnego ołtarza głównego.

 

On także ma rzadko spotykaną budowę – w jego skrzydła boczne wbudowano konfesjonały. Wzrok przyciąga też kunsztowna ambona i gotycka, spiżowa chrzcielnica z 1290 r. (najstarszy element wyposażenia świątyni).

 

W każdym zakątku katedry znaleźć można wspaniałe dzieła, my przyszliśmy tutaj przede wszystkim dla tykającego w niej nieprzerwanie od ponad 500 lat zegara astronomicznego. To mechaniczne arcydzieło wskazuje nie tylko godzinę i datę bieżącą, ale też przedstawia cały znany ówcześnie porządek świata ziemskiego, teologicznego i astronomicznego. Działanie tarczy kalendarzowej obliczone zostało na 133 lata. Obecną, szóstą z kolei, założono w roku 2018; obowiązywać będzie do 2150 r.

 

Po wyjściu z katedry nie mogliśmy ominąć pozostałości średniowiecznych obwarowań ze wspaniałymi bramami Krowią, Kamienną i Krepelińską (Kröpeliner Tor). Ta ostatnia jest jednocześnie początkiem Kröpeliner Strasse – głównego rostockiego deptaka, pieszczotliwie zwanego Kröpi.

 

Mniej więcej w połowie jej długości zatrzymaliśmy się na tętniącym życiem Placu Uniwersyteckim.

Jego centralnym punktem jest Fontanna Radości Życia.

Z racji niekonwencjonalnych póz i nagości ustawionych w niej figur potocznie nazywana bywa Pornofontanną. Nie dopatrzywszy się żadnych takich konotacji ruszyliśmy dalej, pod budynek główny najstarszego północnoeuropejskiego uniwersytetu.

 

 Uczelnię otwarto w roku 1419, ale oglądany przez nas neorenesansowy budynek główny pochodzi z lat 1864–1870.

 

Jeszcze rzut oka na dawny klasztor cysterek założony ok. 1270 r. przez duńską królową Małgorzatę Samborównę (duń. Margrete Sambiria) i opuszczamy ścisłe centrum miasta. Monarchini była córką księcia lubiszewsko – tczewskiego Sambora II i Mechtyldy Meklemburskiej (warto zobaczyć jej piękny grobowiec w pobliskim Bad Doberan).

 

Mijając dawny port miejski docieramy do nadmorskiej dzielnicy Warnemünde.

 Rybacka wioska założona ok. 1200 r. miała kiedyś tylko dwie ulice. Kupując ją w 1323 r. rostocczanie zyskali bezpośredni dostęp do Bałtyku, dzięki czemu miasto stało się drugim, po Lubece, najważniejszym ośrodkiem Hanzy.

Bogactwem Warnemünde są też najszersze na bałtyckim wybrzeżu Niemiec piaszczyste plaże. Dostrzeżono to już w XIX wieku i właśnie wtedy zaczął tu powstawać ważny kurort nadmorski.

 

 Sił witalnych nabierał w nim m.in. norweski malarz Edvard Munch.

 

Podczas półtorarocznego pobytu w wynajętym przez siebie domu rybaka stworzył m.in. cykle „Zielony pokój” i „Kąpiący się mężczyźni”.

 

Oprócz białego piasku i zabudowanych wąskimi domkami klimatycznych uliczek, najbardziej charakterystyczne warnemundzkie budowle to latarnia morska z 1897 r. (37 m wysokości) i nakryty łamanym dachem budynek, pieszczotliwie zwany Czajniczkiem (Teepot). Wybudowano go w 1926 r. jako herbaciarnię, dziś pełni rolę popularnego kompleksu sklepowo-usługowego. Pasażerom promów morskich i wielkich statków wycieczkowych oglądającym go z oddali (zwłaszcza wieczorem) może kojarzyć się z operą w Sydney.

 

Na zakończenie pobytu w tym pięknym mieście odwiedziliśmy jeszcze wspomniany na samym początku port dalekomorski (Überseehafen).

Mogą tutaj cumować statki o długości do 300 m szerokości 45 m zanurzeniu 13 m. Aby określić najkrócej walory tego północnoniemieckiego miasta wystarczy powiedzieć: Rostock – ceglany gotyk, uroki nadmorskiego kurortu i portowa romantyka. Warto spędzić tu trochę czasu.

 

Opuszczamy Rostock

Kolejny wykład z turystyki odbędzie się dopiero 10 maja. Na pewno odwiedzimy piękny Wschód, ale czy będzie to relacja z wyprawy z misją do Wilna, czy opowieść o wędrówkach brzegami Bugu ciągle jeszcze pozostaje w sferze decyzji. Pewne jest tylko, że oba tematy stanowić będą treść dwóch najbliższych wykładów, na które już teraz serdecznie zapraszam.

Tekst: Maria Gonta
Zdjęcia: Bogdan i Maria Gonta

powrót do strony głównej