
Maria Morawska
Była jedną z pierwszych słuchaczek gorzowskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Miała legitymację z numerem 3, zaraz po założycielce UTW – Marii Gwozdowskiej (legitymacja nr 1) i legendarnym organizatorze życia turystycznego Alfredzie Kielaku (legitymacja nr 2). Do końca czerwca 2018 roku miała opłacone czesne, czekało na nią miejsce w sekcji plastycznej.
Zmarła 21 czerwca
27 listopada 2018r zebraliśmy się w UTW, by wspominać Marię Morawską.

Goście przed rozpoczęciem wieczoru wspomnień
W kręgach gorzowskiej kultury była znana przede wszystkim jako żona znakomitego poety, Zdzisława Morawskiego i opiekunka jego spuścizny. Mąż bardzo ją cenił, liczył się z jej zdaniem, ale z powodu sławnego męża trochę na drugi plan usunięta została sama Maria. A to niezwykle ciekawa osoba. Już w 1960 roku była właścicielką motocykla SHL, miała prawo jazdy i woziła swojego męża m. in. nad jezioro na Długim. Bardzo mało kobiet miało wówczas takie uprawnienia. A legitymowała się wtedy jeszcze inną legitymacją: była sternikiem żeglarskim, co nawet teraz należy wśród pań do rzadkości. To ona zapaliła swojego męża do żeglarstwa, które go zafascynowało i zainspirowało do dobrych wierszy oraz powieści „Każdy miał wakacje”.
Zdzisław Morawski zmarł w 1992 roku. Od tamtej pory Maria bardzo dbała o maszynopisy i inne materiały, które pozostawił. Czuwała nad publikacją jego wierszy, dbała, aby wykorzystywano ich wersję ostateczną, jaką nadał im autor, pilnowała staranności przedruków, zawsze uczestniczyła w rozdaniu nagród w Ogólnopolskim Konkursie Literackim im. Zdzisława Morawskiego. Przed śmiercią zdecydowała o przekazaniu wszystkich archiwaliów męża do Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Zbigniewa Herberta. Trwają prace nad nimi.
Niespodziewana śmierć męża pogrążyła ją w głębokim żalu, ale umiała się z niego podnieść. Wtedy właśnie organizował się Uniwersytet Trzeciego Wieku. Maria świadomie do niego wstąpiła i na początku przyjęła na siebie dużo obowiązków administracyjnych. Uczęszczała na wszystkie zajęcia. Zapisała się do wszystkich sekcji oprócz plastycznej, bo twierdziła, że nie ma w tym kierunku talentu. Ale sekcja ta była na początku bardzo mała, brakowało członków i Maria zgodziła się na jej zapisanie, aby sekcji nie rozwiązano.

Maria z profesorem Jaszkulem
W ostatnim wywiadzie powiedziała: „Tylko zdolności pedagogiczne, wyrozumiałość i cierpliwość profesora Eugeniusza Jaszkula spowodowały, że zaczęłam zmagać się z kredką i pędzlem. Przyznaję, z coraz większą radością. (…) Na mój plastyczny rozwój zwracał szczególną uwagę. Pilnie słuchałam jego uwag i doceniałam korekty. Dziękuję mu za to. Moim zdaniem jestem największym osiągnięciem pedagogicznym NASZEGO PROFESORA”.

Eugeniusz Jaszkul
Najbardziej lubiła malować pastelami. Najbliższe jej tematy to przyroda i martwa natura. Była obecna na wszystkich zajęciach, chętnie jeździła na plenery, uczestniczyła we wszystkich wernisażach.

Maria Morawska w galerii UTW
Miała tylko jedną wystawę autorską, bo ciągle brakowało jej odwagi, by się pokazać publiczności. Ale zgłaszała swoje prace do konkursów i zdobywała nagrody, często uczestniczyła w wystawach zbiorowych.
Dopiero w okazji wieczoru wspomnień członkowie sekcji plastycznej zebrali obrazy Marii Morawskiej i przygotowali jej wystawę, którą teraz można oglądać w salach wykładowych UTW. Jest tam także zestaw zdjęć z udziału Marii w różnych zdarzeniach w UTW.

Maria była zawsze elegancka
Była zawsze elegancka, bardzo ładnie i mądrze się wypowiadała, dbała o poprawność zapisów i publikacji wszystkich tekstów.

Młoda piosenkarka Oliwia Królikowska wśród gości wieczoru wspomnień
Podczas wieczoru w UTW Marię Morawską wspominali: Elżbieta Kućko, Jolanta Czeszejko-Sochacka – siostrzenica, Edward Korban, Janusz Dreczka i niżej podpisana.

Elżbieta Kućko

Jolanta Czeszejko-Sochacka

Janusz Dreczka
Wieczór dopełniły wiersze Krystyny Woźniak i Janiny Jurgowiak oraz piosenki w wykonaniu zespołu „Optymistki” i Oliwia Królikowska

Krystyna Woźniak

Janina Jurgowiak
A na zakończenie jeszcze prywatne rozmowy o Marii Morawskiej, o upływającym czasie i odchodzeniu.
Wieczory wspomnień powinny stać się w UTW tradycją. Ale oby zdarzały się jak najrzadziej.
Tekst : Krystyna Kamińska
Zdjęcia: Barbara Krupecka, archiwum UTW
powrót do strony głównej