Dwieście pięćdziesiąt lat z twórczością Beethovena
Dokładna data urodzin Beethovena nie jest do końca pewna. Źródła podają trzy wersje: 15, 16 i 17 grudnia 1770 roku w Bonn. Za najbardziej prawdopodobną przyjmuje się wersję 16 grudnia. Data ta jest zgodna z panującym wtedy w niemieckim kościele katolickim zwyczajem, że dzieci należało chrzcić nie później niż po 24 godzinach od narodzin. Najważniejsze, że nie ma wątpliwości co do roku i cały muzyczny świat może obchodzić rocznicę urodzin mistrza w tym samym czasie.
Ludwig van Beethoven, niemiecki kompozytor i pianista, to ostatni z tzw. klasyków wiedeńskich, a zarazem prekursor romantyzmu w muzyce, uznawany za jednego z największych twórców muzycznych wszechczasów. Kolejne dziecko namaszczone przez stwórcę geniuszem muzycznym. Już w młodości przeniósł się do Wiednia, gdzie szybko zyskał sławę pianisty wirtuoza, a następnie wybitnego kompozytora.
Światową sławę Beethovenowi zapewniły jego symfonie, sonaty, koncerty fortepianowe, muzyka kameralna i kwartety smyczkowe. Opery nie należały do jego specjalności – skomponował tylko jedną Fidelio op. 72, ale za to w trzech wersjach. Kompozytor często wprowadzał poprawki do swoich utworów.
Muzyk jest rozpoznawalny nawet przez tych z „uszkodzonym uchem”, a to za sprawą IX Symfonii, wykonywanej w czasie wielu wyjątkowych uroczystości. Fragment jej finału, w opracowaniu Herberta von Karajana został przyjęty jako hymn Unii Europejskiej, dzięki czemu odgrywa rolę politycznego symbolu całej Europy. Ludwik van Beethoven z uwagą śledził współczesne mu życie polityczne i społeczne. Żarliwie popierał hasła rewolucji francuskiej oraz ideały oświeceniowe. Kto miał szczęście i „zdobył” bilet, mógł wysłuchać m. in. tej właśnie symfonii podczas koncertu na zakończenie sezonu 2018/2019 w Filharmonii Gorzowskiej.
U szczytu wirtuozowskiej sławy wystąpiły u Beethovena pierwsze objawy głuchoty. Większość jego twórczości pochodzi z okresu, gdy już całkowicie nie słyszał. Choroba doprowadziła go niemal do samobójstwa. 6 października 1802 roku muzyk przebywał w Heiligenstadt pod Wiedniem. W liście (nie wysłanym, a znanym jako testament) 31-letni geniusz opisał swoje zmagania z postępującą głuchotą, uczucia nim targające i walkę, którą podjął, by wrócić do życia wśród słyszących i dalszego komponowania. Wyznał: „Jedyna rzecz, jaka mnie powstrzymywała, to moja sztuka. Naprawdę bowiem wydawało mi się niemożliwe opuścić ten świat, zanim stworzę wszystkie dzieła, które czuję, że muszę skomponować”. List odnaleziono już po śmierci Beethovena, która miała miejsce 26 marca 1827 roku w Wiedniu.
Jak wielu artystów, nie miał szczęścia w miłości. Niskie pochodzenie społeczne skreślało go już na wstępie z listy kandydatów do ręki każdej panny z wyższych sfer. Ponadto w życiu codziennym był człowiekiem trudnym, źle wychowanym, gburowatym, hardym i bardzo pewnym siebie. Cechowała go chimeryczność. Odmawiał grania nawet przed szlachetnie urodzonymi, od których hojności zależał jego byt. Nie potrafił okazać szacunku nikomu, wychodził z założenia – i to głośno artykułował – że książąt są tysiące, a Beethoven tylko jeden.
Muzykę, wypełniającą jego głowę, zapisywał gdzie popadło: na roletach, na ścianach, na serwetkach, kartach dań i obrusach w restauracjach. Co bardziej sprytni restauratorzy i właściciele wynajmowanych przez Beethovena mieszkań bogacili się jego kosztem, odsprzedając oryginalne zapisy fragmentów utworów. Mistrz wielokrotnie wnosił poprawki do swoich dzieł, tak więc: na ścianie była jedna wersja, a w partyturze – kolejna.
Do wspólnego wysłuchania, na zajęciach sekcji historii muzyki, pan Lech Serpina przygotował:
– Koncert fortepianowy nr 3 C-mol opus 37w wykonaniu Glenna Goulda, kanadyjskiego pianisty i kompozytora, który nagrał wszystkie utwory J. S. Bacha, a nie zagrał nigdy żadnego utworu Fryderyka Chopina.
– II Koncert B-dur na fortepian i orkiestrę, op. 19 w wykonaniu Salomona Cutnera, brytyjskiego pianisty, znanego wykonawcy muzyki Johannesa Brahmsa i Ludwiga van Beethovena.
– Romans na skrzypce i orkiestrę z 1798 roku.
Ludwig van Beethoven to postać wielowarstwowa, pełna skrajnych emocji. Podziwiany już za życia, co nie każdemu artyście jest dane. Samotny, choć otoczony przez tłumy wielbicieli jego talentu. Pozbawiony przez głuchotę kontaktu ze światem, ale z miłością do muzyki, która umożliwiła milionom ludzi na całym świecie delektowanie się wyrafinowaną twórczością geniusza z rozwichrzoną czupryną.
Tekst: Jolanta Żuchowska
Zdjęcia: Krystyna Karcz